Twój atlas chmur...

Wyjście za dnia.
Przez mydlane bańki,
Akceptowalny świat.

Kolejny zwykły (?) dzień...

Ciche myśli,

Przelotne uśmiechy.

Poza światem, nasze osiem godzin.

To po czym stąpamy...

Pod płatkami kwiatów,
I plamami krwi.
Z pamięci posadzka.

Prawidłowość schematu...

Wyczerpująco doskonała,
Cisza zapomnienia.
Wiatraki we mgle.

Kilka smutnych mrugnięć...

Biała nostalgia,

Na liściach wspomnień.

Jesienna magia.

Grzech odkładania na...

Za późno,

Żeby wszystko powiedzieć.

Gasnące dni.

Opary kurtuazji...

Nowe twarze,

Do znanych słów.

Noc tych samych uprzejmości.

Co przyniosę kolejnemu dniu...

Cierpliwie w ciszy.
Dbać o to,
Co pozostało. 

Szybciej do snu...

Filigramowa przestrzeń.
Kilka myśli,
Osobista teraźniejszość.

Bez apostrofów...

Do nikąd światła.
Bez magii,
Dni pustej muzyki.

Przez bramę Tori...

Częstotliwość ekspozycji,
Drgania.

Nienormatywna wrażliwość.

 

Siła charakteru...

Prawdziwe życie.

Gdy,

Pójdzie coś nie tak.

Wspomnienie huśtawek...

Zakończone bez słów.
Totalnie,
Bez drzazg.

Daleko popularny...

Singapurski gość.

Drzwi otwarte, 

Dla słów.

Chociaż się staramy... ludzie...

Bez słów zrozumienie.
Idealna relacja,
Do zniszczenia miłością.

Dobry przyjaciel...

Zabiera mnie sen,

Snu zabieram marzenia.

Samotna podróż.

Hyakkiyagyo...

Nim zapalą się latarnie.

Szybko uciekające chwile,

Upojna teraźniejszość.

Znowu zakwitły kwiaty...

Po drugiej stronie dnia.

Spacer i słowa,

Uśmiech zachodzącego słońca.

Shinrin yoku...

Śpiew ptaków wśród drzew.

Po przetartych ścieżkach, 

Z powrotem tam gdzie mi dobrze.

W ukojeniu...

Bez żadnych cieni,

Myśli.

Leniwie frontem do słońca.

Oszczędzony czas... szybkie "uczucie"...

Hektyczne emocje.
Jak błysk supernowej,
Słodka efemeryda.

Raz może być dobrze... różowy słoń...

Czytając co słyszę.

Poza rzeczywistością,

Zakłucona symetria.

Dzień mieszanych uczuć...

Smutna wiadomość,
Wspaniałe wspomnienia.
Więcej do pielęgnacji w sercu.

Dla T. dobrej drogi, do zobaczenia gdzie indziej.

I znowu...

Co roku więcej,

Chowanych w pamięci.

Zebranych płatków śniegu.

Zabieg dla duszy...

Pod czułą kontrolą,

Szczelnie okryty troską.

Łapię kolejny dzień.

Medytacja ciszy... bez strachu...

Ocena braku siebie.
Odejść,
Świat bez zmian.

Noworoczna metafora... zwykły dzień...?

Z wiatrem i czasem.
Najmocniej walczą,
połamane drzewa.

Krótkie życie świąt...

Za jedno życzenie,

Wszystkie prezenty świata.

Ten ostatni raz.

Niestały termin ważności...

Słowa od nowa do końca policzone.

Zimne ognie,
Pośrodku zamarzniętego tłumu.

Potargane gwiazdy...

Silniejsze niż wstyd,
Poszukiwania.
By odnaleść swoją normalność.

Różne kawałki tych samych chwil...

Jeszcze nie już.
Powyżej słońca,
Spojrzenie pełne słów.

Głodny jesienny księżyc...

Głęboko pod powiekami.

W kawałkach nocnego nieba,
Zapomniane sny.

Cykl końca...

Płacz i śmiech.

Pomiędzy nimi,

Jeszcze jeden oddech.

Bez parasolki...

W spokojny deszcz.
Krople zapomnienia,
Ulga dla duszy.

Przeczytana książka..

Dobre złudzenia,
Dla niego, w dźwięku Jej myśli.
Jesień może być ciepła.

Miłość w dziwnych miejscach...

W swoich duszach i sercach,
Nie znajdą spokoju szukając szczęścia.
Kolejna noc wypalenia.

Kawałki kilku wspomnień...

Moc dobrych myśli,
By przegonić Jej strach.
Świetliki nad zranionym kwiatem.

Dla Agn. odnajdź swą odwagę...

Kawałki wszystkich słońc...

Bez ostatniego słowa i dalszych nadziei, Ucieczka,
Z więzienia obietnic.
W wolność samotności.

Ostatnie motyle...

Zawieszone morze.

Chmury pod falami,

Jak nierealne marzenia.

Tylko ptaki szczerze się śmieją...

Gdy słyszysz jak patrzy,
Wszystko ma być wieczne.
Ćmy nie czekają na świt.

Trzecie, drugie urodziny...

Uśmiech bicia serca.
Uśmiech bycia razem,
Uśmiech matki.

Dla M. jak najdłużej się da!

Siedem odcieni uważności...

Potwory w głowie i te same pytania,
Po co nam słońce i dla kogo pada deszcz?
Twój kształt chmur.

Po burzy... Znowu pachną lipy...

Po wszystkich słowach.
Tulące ciepłem,
Chwile dobrego milczenia.

Park o wiosennym smaku...

Upał i truskawki.
Na jedynej ławce na świecie,
Codziennie jest tylko dziś.

Obiecane pożegnanie...

Nie chcąc wracać do domu,
Metrem do konca myśli.
By wytrzeźwieć z emocji.

 

Odwlekając co nieuniknione...

W ósmy dzień tygodnia.
Dłuższymi skrótami,
Stąpamy na palcach, nie budząc końca.

Oczów czarne spoglądanie...

Jutro o tej godzinie.
Dźwięk prędkości słów,
Jak słone cukierki.

Dusze przy których Ci dobrze...

Obcy dla tłumów.
Mamy swoje słowa,
Których reszta świata nie zrozumie.

Przesilenie...

Pierwsze ciepłe dni.
Parki zaczynają żyć,
Zbieram słowa do życia.

Od nocy po dzień... i dalej...

Idealna rozmowa.

Bez zastanowienia,
Ta sama ilość tych samych słów.